Historia „Ogrzej mnie”, czyli dobry zwyczaj… pożyczaj?


Pożyczanie bywa ryzykowne – ukochana rzecz do nas nie wraca, zapominamy komu ją pożyczyliśmy lub po prostu znacznie lepiej pasuje pożyczającemu i postanawiamy ją oddać. Co pożyczyła Krystyna Janda Michałowi Bajorowi i czy to odzyskała? 

Edit 1: Aktualizowałam ten tekst w maju 2020 r., więc niektórych informacji w nim zawartych nie znajdziecie w podcaście.

Edit 2: Post ma też formę audio! Zapraszam:

Zapewne wielu z Was wie, że „Ogrzej mnie”, choć dopasowane idealnie, nie jest piosenką napisaną dla Michała Bajora. Pożyczył ją na sopocki festiwal i różne wydarzenia sprawiły, że już nigdy nie oddał. Dzięki splotom okoliczności każdy, kogo zachwyca zarówno twórczość Krystyny Jandy, jak i Michała Bajora, może cieszyć się wykonywaniem przez nich tego samego – nieprawdopodobnie wręcz genialnego – utworu. Co więcej, nie są to jedyne utwory, które ich łączą! Ale o tym w dalszej części artykułu.

Planowałam się nadmiernie nie rozgadywać i przejść do głównego założenia tego tekstu, pokazując, jak to cudownie, kiedy najlepsi śpiewają to samo i można poznawać różne – równie piękne – interpretacje tych samych piosenek. Jednak podczas przygotowań stwierdziłam, że historia „Ogrzej mnie” przedstawiana z różnych perspektyw jest na tyle ciekawa, że warto ją przytoczyć.

Historia „Ogrzej mnie” z różnych perspektyw

Zacznijmy od tego, że – według posiadanych przeze mnie informacji – są przynajmniej trzy wersje tej historii. Włodzimierz Korcz wspomina, że Krystyna Janda poprosiła Wojciecha Młynarskiego o napisanie dla niej piosenki na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Maria Szabłowska w „Historii jednego przeboju” wspominała, że Jandzie chodziło o coś dramatycznego, co mogłaby wykrzyczeć – coś emocjonalnego, z odpowiednią temperaturą. Wojciech Młynarski miał poprosić Włodzimierza Korcza o napisanie muzyki. Z kolei Krystyna Janda w swoich dziennikach czy w książce „Pani zyskuje przy bliższym poznaniu” wspomina, że to właśnie Młynarski zadzwonił do niej i powiedział, że napisze dla niej piosenkę na PPA, jednak nie ma na nią pomysłu.

(…) pewnego dnia lutowego, przed jednym z festiwali wrocławskich, zadzwonił do mnie Wojtek:

– Kryśka! Mamy ci z Korczem napisać piosenkę. O czym ma być?

– Nie wiem.

– No ale, o co chodzi teraz w twoim życiu? Co robisz?

– Wojtek, nie wiem. Wróciłam właśnie z Niemiec, gdzie grałam w filmie [Der Bulle und das Mädchen – J.]. Tutaj bryndza. Nic się nie dzieje. O nic nie chodzi. Marazm. Mam ochotę się zabić.

– A co to był za film?

– Gangsterski dramat psychologiczny. Grałam tam porzuconą żonę gangstera. Piosenkarkę. Śpiewałam w tej roli, chodząc po wodzie obsypana brokatem. Kucałam z każdą nową frazą muzyczną. Beznadziejne.

– Co śpiewałaś?

– Give me fever! Presleya.

– No to cześć. (K. Janda, Dziennik 2000–2002, s.157)

 

Młynarski wspomina to jeszcze  inaczej. W książce „Dookoła Wojtek. Opowieść o Wojciechu Młynarskim” możemy przeczytać:

„[…] muzyka powstała najpierw, ja do niej napisałem słowa, a pisząc je, czułem, jak porywa, unosi, jak prowadzi moją rękę
motoryczny rytm tanga z tym szalonym beatem”.

Wydaje mi się jednak, że mimo wszystko historia się zazębia, a jak wiadomo, po latach każdy pamięta chronologię wydarzeń inaczej. W każdym razie najpewniej Włodzimierz Korcz podjął się napisania muzyki do tego fenomenalnego tekstu i było to zadanie niełatwe – chyba nikt nie chciałby zabić potencjału takiego utworu.

Ogrzej mnie… i co dalej?

I tutaj ciekawostka: W trakcie tworzenia muzyki Włodzimierz Korcz doszedł do wniosku, że podkreślenie każdego słowa w tekście sprawi, że piosenka nie będzie robiła takiego wrażenia, jakie zrobić powinna. W związku z tym postanowił tak to wszystko poprowadzić, że ostatecznie w refrenie słowa zbijają się niemal w jedno. Z tego powodu wielu ludzi, którym wydaje się, że dobrze znają ten utwór, dużo słów jednak w ich natłoku pomija i bezbłędna jego znajomość to naprawdę wyczyn.

Ogrzej mnie
wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności
ogrzej, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana
rozżarz, rozżarz mnie!
Ach, życie rozpal ogrzej duszę mą, bo skona,
do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona,
wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe:
Chcę mieć gorączkę! Give me fever! (Ogrzej mnie, słowa: W. Młynarski, muzyka: W. Korcz)

Sukces Ogrzej mnie na PPA

Wróćmy jednak do PPA i Krystyny Jandy – dużo tekstu do wyśpiewania w ten sposób, stres, trema… To wszystko sprawiało, że pierwsze wykonania na próbach nie do końca szły tak, jak zakładano – orkiestra się myliła, Krystyna Janda się myliła, Włodzimierzowi Korczowi spadały nuty. Jednym słowem był on przygotowany na porażkę. Tak się jednak nie stało, bo emocjonalność tego utworu, świetny tekst i interpretacja Jandy sprawiły, że publiczność oszalała, co zaskutkowało trzykrotnym bisem!

To był tak wielki sukces, że sam Andrzej Wajda chciał zrobić do tej piosenki teledysk! Możemy sobie tylko wyobrazić, jakie to by było wspaniałe. Jednak plany nieco się zmieniły, bo już za chwilę “Ogrzej mnie” miało mieć nowego właściciela.

Dobry zwyczaj nie pożyczaj?

Michał Bajor przygotowywał się do festiwalu w Sopocie, kiedy więc usłyszał genialne „Ogrzej mnie”, zapragnął tę piosenkę zaśpiewać, w związku z tym poprosił Krystynę Jandę, żeby mu ją pożyczyła. I tutaj historia „Ogrzej mnie” zaczyna się robić jeszcze bardziej interesująca! Otrzymał zgodę, zresztą zamówił tłumaczenie i miał zaśpiewać utwór po angielsku. Krystyna Janda wyjechała wtedy za granicę i nie mogła śledzić przebiegu wydarzeń. Tymczasem na festiwalu w Sopocie Michał Bajor zapomniał angielskiego tekstu i zaśpiewał w tym języku tylko jedną zwrotkę, resztę uzupełniając już po polsku, a publiczność tym wykonaniem była po prostu zachwycona. Temperatura utworu i jego wykonanie przez Bajora były fenomenalnie dopasowane. Tak bardzo, że piosenka od razu do niego przylgnęła.

I tutaj znowu mamy przynajmniej dwie wersje tego, co działo się później. Według wspomnień Włodzimierza Korcza Krystyna Janda wróciła z zagranicy i zadzwoniła do niego w sprawie wspomnianego wcześniej teledysku. W takim momencie Korcz musiał powiedzieć jej, co stało się w czasie jej nieobecności, czego – oczywiście zupełnie zrozumiale – nie przyjęła zbyt spokojnie. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że to piosenka wręcz na miarę Bajora szyta.

Kiedy prośby nie zostają spełnione

Z kolei Michał Bajor w „Historii jednego przeboju” wspomina to nieco inaczej (a być może nie inaczej, w końcu te wydarzenia mogły mieć miejsce równolegle lub po sobie, tego niestety nie wiem). Między Jandą a Bajorem była po prostu niepisana umowa, że Bajor tego utworu nie nagra, dopóki nie zrobi tego Krystyna Janda – wiecie, jak tak sobie myślę, to wydaje mi się to na tyle oczywiste zachowanie, że nie ma tutaj zbyt  wiele do tłumaczenia. Jednak czasami wszystko idzie nie po naszej myśli i tutaj nie było inaczej. Telewizja nagrywała wówczas prace nad płytą Bajora i przygotowywała na ten temat reportaż. Michał Bajor zaznaczył wówczas, że mogą puścić wszystko z tej płyty oprócz “Ogrzej mnie” – jak można się domyślić telewizja z kolei nie puściła niczego innego. A to, że z pewnością nie było to nic przyjemnego dla Krystyny Jandy, nawet nie trzeba dodawać. Kto by się nie zdenerwował? Nawet jeśli nie ma tutaj (według mnie) żadnej winy Michała Bajora, absolutnie się niczemu nie dziwię. Na szczęście konflikt został zażegnany i dzisiaj nie ma po nim śladu!

Ludzie listy piszą

Co ciekawe, Michał Bajor napisał do Krystyny Jandy list z przeprosinami, który przyjęła. Wspominam o tym, ponieważ Włodzimierz Korcz wspominał w jednej z książek, że ten sam sposób zakończenia konfliktu zaproponował mu Bajor, kiedy Korcz pokłócił się z Wojciechem Młynarskim – okazuje się, że Michał Bajor ma doskonały sposób na takie sytuacje, ludzie, piszmy listy z przeprosinami! 🙂

Historia „Ogrzej mnie” to nie wszystko

W każdym razie – choć w tym momencie na pewno trudno w to uwierzyć – historia “Ogrzej mnie” wcale nie miała być motywem wiodącym tego tekstu!

Czy wiecie, że nie jest to jedyna piosenka, którą wykonuje zarówno Krystyna Janda, jak i Michał Bajor? Co prawda inne utwory nie są napisane dla nich i po prostu zinterpretowali oni piosenki innych twórców, jednak ich wykonania są tak inne i doskonałe, że naprawdę warto je poznać!

„Miłość” Marka Grechuty

„Jest fantastycznie” (oryg. muz. Ch. Aznavour, sł. J. Plante)

„To jest to”/„C’est si bon” (oryg. muz. H. Betti, sł. A. Hornez)

„Jeśli nie istniałabyś”/„Jeśli ty nie istniałbyś” (oryg. muz. i sł. P. Losito / S. Cutungo / V. Pallavicini)

Przy tworzeniu tego tekstu korzystałam z:
Krystyna Janda, Dziennik 2000–2002; Krystyna Janda, Katarzyna Montgomery, Pani zyskuje przy bliższym poznaniu; Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Mistrz. Absolutnie; Wojciech Młynarski, 
Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki; Historia jednego przeboju – Ogrzej mnie; Dariusz Michalski Dookoła Wojtek. Opowieść o Wojciechu Młynarskim.


Jedna odpowiedź do “Historia „Ogrzej mnie”, czyli dobry zwyczaj… pożyczaj?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *