Gdy dziennik staje się książką


Bazgrzesz po kartce rozmawiając przez telefon? A może zdarza Ci się wypisywać w punktach, co chciałbyś zmienić? Lubisz wyżywać się artystycznie? UWAGA! To znak, że zidiociałeś i absolutnie nic Ci już nie pomoże.

Kupiłeś „Zniszcz ten dziennik”? Gonisz za tłumem. Zidiociałeś. Porzucasz fabułę na rzecz wycinanek dla dzieci. Masz zły gust. Nie posiadasz wyczucia smaku. NIE SZANUJESZ KSIĄŻEK. Lasy cierpią i Ty się do tego przyczyniasz.

Zniszcz tę książkę

Zadziwia mnie już sam fakt, że przeciwnicy próbują z uporem maniaka nazywać „Zniszcz ten dziennik” książką. Biorę w łapkę, oglądam, na okładce widzę spory napis DZIENNIK, w środku mam kartki, na których mogę wykonać zadania, parę zdań do uzupełnienia… Hm. W życiu nie nazwałabym tego książką. Przede wszystkim dlatego, że z pewnością nią nie jest. Oprócz wyglądu, który może ją niejako przypominać, NIC na to nie wskazuje (no, może oprócz objętości). To coś w rodzaju pamiętnika, kalendarza, zeszytu ze szkicami. Doszukiwanie się jakiegoś spisku i traktowanie dziennika jako zagrożenia dla książek jest mniej więcej na tym samym poziomie abstrakcji, jak bilety MPK za 50 gr.

I co w tym takiego?

NIE ROZUMIEM FENOMENU – nie ukrywam, nie świadczy to dobrze. To tak jakby nie rozumieć fenomenu Greya. Oczywiście, można gardzić, nie popierać, nie jarać się, nie patrzeć, nie wiedzieć, ale naprawdę nie wiesz, dlaczego to jest takie popularne? Nic nie przychodzi do głowy? Cholera no, to kiepsko!

Gonitwa za tłumem dla alternatywnej części społeczeństwa jest złem najgorszym. Najczystszym. Największym, jaki tylko można sobie wyobrazić. Już o tym mówiłam, więc odsyłam do tekstu i wszystko się rozjaśni.

Nieszanowanie książek i lasy, które cierpią katusze… Proszę bardzo, ręka w górę, kto nigdy nie spalił tony notatek! Mażę po DZIENNIKU, po miejscu do tego przeznaczonym, tak jak po kalendarzach i zeszytach, hej, skąd w ogóle pomysł, że nie szanuję książek? To się jakoś łączy, jest jakaś magiczna niteczka, która robi ze mnie złego niszczyciela? Słabo mi.

Dbajmy o kreatywność!

Każdy ma taki moment, w którym wena odchodzi tak daleko, że nie da się już jej dogonić, pomysły nie przychodzą i wydaje nam się, że to już koniec z jakimkolwiek tworzeniem. Czegokolwiek. Takie bazgranie, próbowanie, pobudzanie kreatywności i tworzenie swoistego pamiętnika może być najlepszym lekarstwem!

Szczerze, najszczerzej przyznam, że gdyby nie „Zniszcz ten dziennik” nie zdecydowałabym się na „Ważę słowa” tak szybko. Myśl kiełkowała, ale to dzięki artystycznemu wyżyciu MUSIAŁAM ją rozwinąć jak najszybciej. Nie wiem, co pobudziłam, nie wiem w jakim ośrodku, ale wiem, że świetnie się przy tym bawiłam i nabrałam energii na znacznie więcej. Dlatego też z czystym sercem polecam ten DZIENNIK wszystkim, którzy lubią sobie pobazgrać. Z pewnością spędzicie czas najmilej i dostaniecie ogromnego kopa do działania.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *