57 lat bez Édith Piaf


Édith Piaf kojarzę właściwie od zawsze. Myślę, że nie jestem w tym odosobniona, w końcu to chyba jedna z najpopularniejszych francuskich pieśniarek. Milord, Padam… Padam…, Non, je ne regrette rien – to tytuły, które zna właściwie każdy.

Jednak z całą pewnością przyjrzałam się jej twórczości bardziej i bardziej się w nią zagłębiłam, kiedy zaczęłam słuchać Michała Bajora. W rozmowach, wywiadach, ciągle przewijało się nazwisko Piaf, powstała przecież i płyta „Od Piaf do Garou”, w repertuarze była cudowna piosenka „Édith” – miłość do Piaf musiała przyjść, nie było innego wyjścia!

I przyszła, owszem, im więcej słyszałam, im bardziej się wgłębiałam, tym pewniej umieszczałam Édith Piaf na samym szczycie listy moich ukochanych artystów. Jej biografia jest przepełniona smutkiem, ale też nieprawdopodobną wręcz wolą walki. To wielka, wybitna artystka i wraz z jej odejściem skończyła się pewna epoka.

Dzisiaj mija 57. rocznica śmierci Piaf.

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *