Od kilku dni obserwuję, co dzieje się w internecie w tych zdecydowanie trudnych i bardzo refleksyjnych dniach dla naszego kraju. Z jednej strony cieszę się, że „coś ruszyło”, z drugiej – boli mnie, że w gruncie rzeczy nie zmieni się nic.
Doda wpadła pod prysznicem na świetny pomysł. Naprawdę, uważam, że inicjatywa jest bardzo ciekawa i może wyjść z niej coś ważnego i pięknego. Czekam na rozwój wydarzeń. Hejt, nienawiść, mowa nienawiści zawsze mnie przerażają, jestem ich absolutną przeciwniczką i jeśli tylko mogę, staram się z nimi walczyć. A robię to przede wszystkim, zaczynając od siebie.
Po pierwsze: nie oceniaj
Nauczyłam się jednej, BARDZO ważnej zasady, której konsekwentnie się trzymam: nie oceniaj. A już na pewno: nie oceniaj pochopnie. Nie oceniaj, kiedy nie znasz faktów, kiedy tak właściwie nie wiesz nic. Wysłuchaj obu stron, wyciągaj wnioski, ale nie oceniaj życia i decyzji innych. I ta zasada naprawdę poprawiła mój komfort życia, zwiększyła zrozumienie, współodczuwanie, można wręcz powiedzieć, że walczę z nadmiarem empatii.
Głupi przykład w kontekście ostatnich wydarzeń, ale przychodzi mi do głowy jako pierwszy: straszliwie raziło mnie zajmowanie jakiegokolwiek stanowiska w sporze Deynn i jej siostry. Nikt nie wiedział o tym nic, słowo padało przeciwko słowu i ta pewność, że „staje się po stronie prawdy” była dla mnie przerażająca. Mnóstwo znanych ludzi wręcz podżegało do linczu, do hejtu, do okropnej nienawiści. NIE ZNAJĄC PRAWDY, ale mając przeświadczenie, że robią słusznie. Teraz ci sami znani nawołują do tego, żeby walczyć z nienawiścią. Teraz?! Naprawdę? Ok, może to jakaś nagła, wielka przemiana wewnętrzna. Mam nadzieję, że będzie trwała.
Po drugie: nie oczerniaj
Ale właściwie nie o tym chciałam mówić i to nie ta sytuacja sprawiła, że piszę ten post. Wróćmy do artystów przeciw nienawiści. Powtarzam: piękna akcja. Tylko co z tego? Piękne słowa, owszem, ale co ze sobą niosą? Edyta Górniak odmówiła udziału. Owszem, może dość ostro, ale nie mnie oceniać. Przytaczam kilka komentarzy, pisownia oryginalna:
Żenująca postać. Sama nie wpadła na taki pomysł, bo Oddawała się transcendentym rozkminkom.
Dlaczego mnie to nie dziwi? Zawsze uważała siebie za kogoś lepszego albo najlepszego. Teraz pokazała że tak naprawdę jest nikim.
Jak zawsze, Edzia zadziera nosa i wypina się na wszystkich.
NAPRAWDĘ, LUDZIE? Naprawdę to jest według Was w porządku? Tak wygląda ta cała akcja? Tak się sprzeciwiacie nienawiści, hejtowaniu, mowie nienawiści? To jest Wasza walka?!
Taaaak, zróbmy koncert, bądźmy dla siebie dobrzy, nie hejtujmy, powiedzmy stop nienawiści, ale… niech to będzie za chwilę, bo jeszcze muszę kogoś obrazić.
Czy naprawdę tylko tak można wyrazić swoje krytyczne zdanie? Tylko w ten sposób mówiąc o drugim człowieku? O którym zresztą wiemy tylko tyle, ile zostało nam powiedziane?
Nie opowiadam się po żadnej ze stron w tym sporze, bo nie wiem, jak wyglądają relacje obu pań. To jest wciąż tylko słowo przeciwko słowu. Ale przychodzi mi na myśl jedno: nie wiem, jak bym się zachowała, gdyby ktoś, z kim jestem skłócona, „wyciągnął do mnie rękę” w taki sposób, w jaki wyciągnęła ją Doda do Edyty Górniak. Wywołując ją do tablicy przy okazji ważnego wydarzenia. I, co by nie mówić, wiedząc i mając pełną świadomość, bo nie wierzę, że było inaczej, że jeśli Górniak i Steczkowska nie odpowiedzą – hejt będzie się wylewał wiadrami. Świetnie, że o tym pomyślała, ale może nie tak? Może nie w ten sposób? Oczywiście, że sercem bliżej mi jest i będzie do Edyty, więc nie mogę być w pełni obiektywna, ale coś w tym wydarzeniu poszło mocno nie tak.
Edyta Górniak się nie zgodziła. Miała do tego pełne prawo. Nie oceniam sposobu, ale być może był taki nie bez powodu. Łatwo też zwalić całe zło na „wiecznie wywyższającą się divę”, prawda?
Może więc zamiast wylewać jad, karmić się nienawiścią, po prostu coś przemilczeć albo wyrazić swoje zdanie kulturalnie? Czy to naprawdę takie trudne? Bo jeśli tak, to szkoda, że nie zmieni się w nas nic, a nasze piękne słowa to tylko puste hasła.
Bądźmy dla siebie dobrzy.